18 lip 2016

Money, our master

While filing papers for the dyplomatic class I was aware that you don't have to have a lot of points to get there, but nonetheless, being blinded by my idealized idea for life, I've decided to go there. After a couple of weeks, when I saw the minimum number of points that will get you there and the list of students who got there (today to be exact) my inner ambition got to me. The thought of being able to get into any class with ease, succesfully has gotten rid of any joy I had from being in a class that perfectly coincides with my interests and my likes. However, somewhere down in my subconcious I think about that medical class. I don't know if I could be a good doctor but probably not. I know that you can just memorise most of the biology. The vision of three years in highschool, five years in college and the constant updates of your knowledge, lead me to the better (at least for me) path.
Maybe, by being a doctor, pulling through all those years, studying things I don't really find that interesting (let's be honest: Breaking Bad doesn't count) I would have money and a stable job (although nothing's sure in this country), but I think I wouldn't be truly happy. Happiness is not based on money, even though most of us think that way. We're in this race in who's the best but we are too afraid to acknowledge in what we are the best and what line of work is the best in making us happy and fulfilled.

To this day all my decisions in chosing my fields of study were changing with the speed of light, but one thing's for sure - all of them were somehow connected to the humanistic studies and to the arts. I hope that by being good in what I do and loving it, I would be more succesful than doing the most prestigious (?) work of our times.

Pieniądz nasz pan

Składając papiery do klasy dyplomatycznej miałam świadomość tego, że nie słynie ona z wysokiego progu, ale mimo to, zaślepiona swoim wyidealizowanym pomysłem na życie zdecydowałam się, że to właśnie do niej pójdę. Nie minęło parę tygodni, gdy zobaczyłam progi punktowe i listy przyjętych (dokładnie dziś) moja wewnętrzna ambicja nie dała mi spokoju. Świadomość tego, że bez problemu dostałabym się do każdej z klas coraz bardziej odbierała radość i przyjemność z tego, że przecież idę do klasy, która najbardziej pokrywa się z moimi zainteresowaniami i upodobaniami. Jednak gdzieś w podświadomości coraz bardziej wahałam się odnośnie klasy medycznej. Nie wiem jakim byłabym lekarzem, obawiam się, że dosyć marnym. Wiadomo, biologię można wykuć. Jednak wizja trzech lat nauki w liceum, pięciu lat na studiach, potem specjalizacja, a na końcu jeszcze obowiązek ciągłego dokształcania się dosyć szybko naprowadziły mnie na właściwe (dla mnie) tory. 
I być może, będąc lekarzem, wytrzymując te wszystkie lata kształcąc się w kierunku, który kompletnie mnie nie pociąga (umówmy się, Breaking Bad się nie liczy) miałabym pieniądze, stabilną pracę (choć w tym kraju i to nie jest do końca pewne), ale podejrzewam, że tak naprawdę nie byłabym szczęśliwa. Definicją szczęścia nie są pieniądze, którymi większość z nas się kieruje, i które uważa się za synonim szczęścia. Prześcigamy się w byciu najlepszym, ale boimy przyznać się przed samym sobą w czym tak naprawdę jesteśmy dobrzy i wykonując jaki zawód szczerze będziemy szczęśliwi i spełnieni.

Do tej pory moje decyzje odnośnie kierunków studiów zmieniały się z prędkością światła, jednak jedno jest pewne - wszystkie były związane z naukami humanistycznymi i sztuką. Mam nadzieję, że będąc dobrą w tym co robię, i kochając to odniosę większy sukces, niż pracując w najbardziej prestiżowym (?) w obecnych czasach zawodzie.

pic - pinterest

2 komentarze:

  1. Dużo osób wokół mnie studiuje medycynę (a ja filmoznawstwo, a po nim twórcze pisanie, hehe) i wcale nie jest im lekko. Poza tym, że muszą wiecznie się uczyć i nie tracić wiary w to, co robią, to sytuacja w Polsce jest w tym momencie taka, że prawdopodobnie pracy łatwo nie dostaną. Kto ma rodzinę w branży albo pieniądze na szałowe staże, gdzieś się wkręci. Reszta nie będzie miała tak różowo. Jeśli czujesz, że kręci cię bardziej human, koniecznie rób rzeczy z tym związane. Tym bardziej, że już robisz fajne rzeczy, więc po prostu je rozwijaj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Od mojego szalonego planu odwiodła mnie głównie świadomość tego, że w dużym stopniu zabrałabym sobie możliwość robienia tego, co tak naprawdę kocham :)

      Usuń