29 paź 2016

Ku minimalizmowi

Niegdyś pod pojęciem szczęścia rozumiałam w zasadzie tylko kupno nowej rzeczy. Nie przypominam sobie żebym szczerze głośno powiedziała, że jestem szczęśliwa po obejrzeniu filmu czy pójściu do lasu. Wraz z wiekiem zmieniły się moje priorytety i spojrzenie na świat. Naprawdę nie mogę pojąć tego jak do niedawna moje życie było ograniczone. Sami skutecznie pozbawiamy siebie tego co w nim najlepsze. Większość przedmiotów materialnych nam to zasłania. 

Załóżmy, że kupimy sobie nową bluzkę. Po chwili poczujemy pozorny przypływ szczęścia (nieważne, że to kolejna rzecz do kupki), gdy będziemy mieli gorszy dzień pomyślimy, że zakupy na pewno temu zaradzą, bo przecież byłam szczęśliwa kiedy nie przyszłam do domu z pustymi rękami. Kupimy kolejną rzecz. I tak w kółko. Za przykład posłużyły mi ubrania, które chyba są najpowszechniejszą ucieczką od smutku i polepszaczem nastroju. Człowieka nie definiuje to w co jest ubrany, jak wygląda, ale to co sobą reprezentuje, jaką osobą jest dla innych i samego siebie. Mam wrażenie, że współcześnie jest nam wmawiane zupełnie co innego.
ilustracja: Sainte Maria

21 paź 2016

Góry inspirują

Naładowana pozytywną energią, w amoku i szczęściu mimo wielu przeciwności losu (które spotkały mnie dzisiejszego dnia) wróciłam z trzeciego dnia "V Opolskiego Festiwalu Gór". Przeżycia, które towarzyszyły mi podczas jego trwania są nie do opisania. Przez 3h siedziałam na krześle i z otwartą buzią, uśmiechem na twarzy wpatrywałam się w ekran i wsłuchiwałam w to co mówią goście tegorocznej edycji. Mówili dużo i ciekawie, a jeszcze więcej doświadczyli i doznali. Nieważne ile książek byśmy w życiu przeczytali, to z pewnością nie dorówna to naszym osobistym przeżyciom. Dzięki temu co powiedzieli moja nieposkromiona ciekawość świata jeszcze bardziej się nasiliła.

(górskie sentymenty)

15 paź 2016

Byle dalej - o życiu i kotletach

Po raz kolejny przekonałam się o swoim słomianym zapale. Nie mam żadnej dobrej wymówki dlaczego przestałam pisać. Możliwe, że potrzebowałam odpoczynku. Kiedy nie widzę efektów (w tym wypadku czytelników) dosyć szybko się zniechęcam. To jedna z moich wad. Tyczy się to wielu dziedzin. Za każdym razem kiedy coś mi nie wyjdzie albo się znudzi rzucam to w kąt i zabieram się za coś innego. Z jednej strony nie jest to złe - możesz wszystkiego popróbować i nie ograniczać się do jednej rzeczy, ale z drugiej - trudniej Ci osiągnąć coś satysfakcjonującego, czemu poświęcisz się na dobre, całym sobą. Przy głębszym zastanowieniu nie mam żadnej poważnej pasji. Zabrzmiało trochę patetycznie, ale naprawdę chciałabym się w czymś niesamowicie odnaleźć. Nawet rysowanie, któremu poświęcałam kiedyś dużo czasu aktualnie stoi w miejscu i na próżno mówić tu o jakimkolwiek rozwoju artystycznym. KONSEKWENCJA i WYTRWAŁOŚĆ to kluczowe słowa. Napisałam to publicznie, dużą czcionką więc ciężej będzie się tego wyprzeć. Bloga ciężko mi porzucić, bo wiem, że za parę lat będzie co powspominać i z czego się pośmiać. Ponieważ notorycznie gubię swoje dzienniki, trochę ekshibicjonizmu w internecie nie zaszkodzi. Nie lubię mówić, bo mam świadomość tego, że ludzie mnie nie słuchają. Z osoby głośnej i radosnej przez lata zamieniłam się w osobę cichą, ale za to o bujniejszej wyobraźni. Tylko jest jeden problem - z ludźmi trzeba jakoś żyć i współistnieć.